Menu

8 września 2014

„Jeśli przyniesiesz mi tę gwiazdę...” - „Gwiezdny pył” Neil Gaiman

wyd. Mag, 2007 r.
Neil Gaiman - człowiek o którym trudno nie usłyszeć, interesując się choć trochę fantastyką. W przypadku tego pana trudno mówić o klasyce, ponieważ nadal żyje i tworzy, a przyjęło się do klasyków zaliczać starych wyjadaczy, zasłużonych w boju pisarskim weteranów. Co z tego, zapytacie, a ja razem z wami. Niech żyje długo i szczęśliwie i niech wena go nie opuszcza. Bo chcąc nie chcąc, wytrwale pracuje na miano klasyka gatunku. A lista przyznanych nagród mówi sama za siebie. (Zresztą zobaczcie sami, odsyłam do strony autora link)

Przyznam, że uważając się od dłuższego czasu za oddaną miłośniczkę fantastyki, trafiłam na powieść Neila Gaimana zupełnie przypadkowo. Ale było to jeszcze w czasach, gdy za jedyną polską fantasy uważałam „Wiedźmina”, a z klasyków wymieniałam tylko Tolkiena i Le Guin. Wstyd wspominać swoje zuchwalstwo, jednak każdy kiedyś zaczynał, i po przeczytaniu kilku tomów, czuł się jak znawca. To było cudowne uczucie, czyż nie?


Jednak wkrótce błogostan ustąpił miejsca gorzkiej refleksji, że na tematy literacko – fantastyczne nie wie się wiele, a właściwie nic, i poczuciu, że jeśli chce się mieć jakieś pojęcie trzeba czytać, czytać i czytać! Co też realizuję po dziś dzień :)

Wracając do Gaimana, ostatnio wzięłam się w końcu za czytanie „Gwiezdnego pyłu”.

Właściwą opowieść poprzedza dość długi wstęp dotyczący rodziców głównego bohatera oraz realiów świata. Dokładniej – poznajemy wioskę Mur i jej mieszkańców, po czym okazuje się, że niedaleko wioski przechodzi prawdziwy mur, który oddziela zwykły świat od Krainy Czarów. Następnie magicznym sposobem przenosimy się 17 lat do przodu, kiedy to Tristran (właściwy główny bohater) przyrzeka swojej ukochanej gwiazdkę z nieba i, o naiwny, naprawdę wyrusza w podróż, licząc na rękę dziewczyny po powrocie. Nietrudno przewidzieć, że beztroski młodzian nieco się przeliczy. Mimo nieporadności i lekkomyślności Tristran budzi sympatię. Można powiedzieć, że jest typem bohatera - prostaczka, który wprawdzie nie odkrywa w sobie specjalnych mocy i nie ratuje świata, ale dorasta i poznaje prawdę o swoim pochodzeniu i przeznaczeniu. A wszystko to w bardzo niezwykłym, baśniowym otoczeniu i w towarzystwie upadłej gwiazdy pod postacią atrakcyjnej, choć dość temperamentnej, kobiety. Dodatkowo pojawia się walka o koronę i okrutna czarownica, chcąca zrealizować swoje niecne plany. Ale jak to w baśniach bywa, pod koniec, wszystkie wątki zbiegają się i wyjaśniają, pozostawiając czytelnika(przynajmniej mnie) usatysfakcjonowanego.

Gwiezdny pył” to w końcu baśń, czy nie baśń? Powiedziałabym tak: powieść w konwencji baśni. Gaiman jako ten współczesny twórca, nie zadowala się odtwórstwem. Owszem, czerpie ze źródeł, ale serwuje opowieść przystosowaną do dzisiejszych czasów, pełną magii lecz jakby bliższą.

Dla mnie spotkanie z „Gwiezdnym pyłem” było miłą odskocznią od codzienności i powrotem do Krainy Czarów. Być może pod magią pięknej historii mój zmysł krytyczny został stępiony, ale muszę przyznać, że powieść po prostu mi się podoba. Nie pieję z zachwytu, nie rzucam też okładką o ścianę z żałości. Podoba mi się. I tyle. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz