Menu

4 października 2014

Dlaczego potrzeba „Przestrzeni! Przestrzeni!” czyli wizja Harry'ego Harrisona

Powieść została wydana w 1966 r. 
 Do Polski trafiła w 1990 r. 
Powieść ciekawa z tego względu, że pokazuje w jaki sposób postrzegano przyszłość, będącą naszą teraźniejszością, pięćdziesiąt lat temu. Wizja pesymistyczna, wręcz mroczna, ale nieco przesadzona, co odbiera jej pozory realizmu. Chociaż, kto wie? Może właśnie w latach 60. ubiegłego wieku przeludnienie stanowiło jeden z lęków społecznych i rozbudzało wyobraźnię.

Krótko o idei Harrisona. Rok 1999. Ostatni rok tysiąclecia. Nowy York, serce Stanów Zjednoczonych, jest miejscem zamieszkania dla około 34 milionów obywateli. Przestrzeń to towar deficytowy. Pojęcie prywatności praktycznie nie istnieje, bo każde wolne miejsce zalewają kolejne fale ludzkiej masy. To jeszcze nic. Wraz z rosnącą liczbą ludności zaczyna brakować podstawowych dóbr: wody, żywności i energii. Rząd próbuje opanowywać sytuację, jednak z marnym skutkiem, zmniejszające się zapasy wywołują protesty i zamieszki. Oczywisty, wydawać by się mogło, pomysł wprowadzenia kontroli urodzeń, odbierany jest powszechnie jako zamach na wolność obywateli, co tylko wywołuje kolejne napięcia i prowadzi do anarchii. W takich realiach próbują odnaleźć się bohaterowie.