źródło: flickr.com |
Dwudziesty
pierwszy wiek to piękny wiek. Wspaniałe czasy, w których każdy z
nas może zostać pisarzem. Epoka wiecznych piór i pisania do
szuflady przy świetle świec, odeszła do lamusa.
A
zaraz za nimi lampy naftowe, telegrafy i maszyny do pisania. Zresztą,
kto by dziś wytrzymał przepisywanie ręcznie kolejnych egzemplarzy,
listowne umawianie się z wydawcami czy wielogodzinne posiedzenia w
bibliotekach w poszukiwaniu inspiracji. Współczesny świat daje nam
nieskończone możliwości. Inspiracje na wyciągnięcie ręki,
komunikację bez ruszania się z miejsca czy wreszcie publikację
jednym kliknięciem! Wszystko to za sprawą dobrodziejstw Internetu.
Książkę
może dziś napisać i wydać każdy. Wystarczy jakaś historia
(chociaż nie zawsze), umiejętność pisania słów (zdania
niewymagane) i odrobina samozaparcia, by przysiąść i skończyć
swojego gniota... przepraszam, swoje dzieło. Jeśli żaden z
wydawców, do których wysłałeś próbkę swoich tekstów, nie
raczył docenić rodzącego się geniuszu, ba, nie raczył nawet
odpisać – nie przejmuj się! Self-publishing jest właśnie dla
Ciebie. Przy odpowiedniej sumie pieniędzy jesteś w stanie wydać
wszystko. Doskwiera brak pieniędzy? Na to również jest sposób.
Zorganizuj crowdfunding wśród znajomych i rodziny, przecież nie
odmówią wschodzącej literackiej gwieździe.
Czasami
wyobrażam sobie, że książki, które trafiają do czytelników są
wcześniej starannie przeglądane i poprawiane, że po długich
przemyśleniach i poszukiwaniach, autor z dumą i pokorą oddaje się
w ręce korektorów i recenzentów. Brzmi utopijnie, prawda? Ukłon w
stronę tych, którzy współcześnie tworzą w ten sposób, bo na
pewno wciąż istnieją. Jednak trudno im przebić się przez chmarę,
nieustannie powstających, dzieł wątpliwej jakości. A może to
nasza wina, drodzy czytelnicy? Napotykając na swej drodze książki
słabe i złe, przesadnie dobrymi ocenami darzymy te średnie. A
dobrych nie czytamy, bo nie rozumiemy. To przykre, lecz rynek jest
bezlitosny. Na księgarnianych półkach pojawia się tylko to, co ma
szansę się sprzedać. „Ale przecież czytamy, jesteśmy lepsi od
reszty społeczeństwa, która nie czyta.” Lepsi czy gorsi, kwestia
sporna, bo czy czytanie samo z siebie nobilituje? Wolałabym myśleć,
że znaczenie ma jeszcze to, co się czyta.
Przed
miłośnikami literatury stoi jedno, trudne zadanie. Wybór. Nie
powstrzymamy rosnącego nakładu pseudo twórczości, ale możemy za
cel postawić sobie wybieranie i promowanie tych, które
przedstawiają sobą jakąś wartość. Mniej cierpliwym pozostaje
sprawdzona klasyka.
Poruszyłaś dość drażliwy w ostatnich latach temat. Oczywiście zgadzam się z tym co napisałaś w stu procentach, niestety ludzie, którzy w taki sposób "tworzą" nie rozumieją, że chodzi właśnie o nich. Co nie zmienia faktu, że taka jest smutna rzeczywistość, a odosobnione jednostki, które chciałyby coś zmienić mają spory problem. Mam nadzieję, że w końcu na półki księgarni zacznie trafiać coś lepszego. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńPodzielam Twoje nadzieje :) Dziękuję za komentarz i pozdrawiam!
Usuń