Tolkien
kończy swoje piąte urodziny, a Stefan Żeromski publikuje „Syzyfowe
prace”. Umiera Adam Asnyk, mimo że właśnie otwarto w Warszawie
pierwsze pogotowie ratunkowe w Polsce. We Włoszech grupa uczniów
zakłada Juventus, a za oceanem wybucha gorączka złota. Wraz ze
zbliżającym się końcem wieku panują pesymistyczne nastroje.
Wzrasta popyt na fantastyczne opowieści, a ludzie spragnieni są
historii z motywem walki dobra i zła w tle. Nikt jeszcze nie
przypuszcza, że ten rok zapisze się w historii, także jako data
narodzin najsłynniejszego wampira współczesnej popkultury. Przed
państwem - hrabia Dracula!
Z
jednej strony kulturalny i wykształcony arystokrata, z drugiej
krwiożercza bestia, wykorzystująca swoje atuty do zwabiania
niewinnych ofiar. Tak w skrócie przedstawić można tytułowego
bohatera, wykreowanego przez Irlandczyka, Brama Stokera. Opowieść
rozpoczyna się gdy młody Jonathan Harker, zajmujący się sprzedażą
nieruchomości, wyrusza w podróż do Transylwanii, gdzie ma się
spotkać z klientem zainteresowanym kupnem posiadłości w Anglii.
Klientem tym, jak nietrudno się domyślić, jest hrabia Dracula.
Wraz z rozwojem akcji, tajemniczy arystokrata, odsłania swoje
prawdziwe oblicze, a fabuła sprowadza się do walki między nim, a
Jonathanem i grupą jego przyjaciół.
Powieść
napisana jest w formie fragmentów dzienników, pamiętników,
listów, a nawet urywków artykułów. Poznajemy różne punkty
widzenia bohaterów, Jonathana, jego narzeczonej i ich przyjaciół.
Co ciekawe, różne formy przekazu odzwierciedlają w pewnym stopniu
osobowości postaci. Niektóre są rozwlekłe, zawierają opisy
szczegółów, inne z kolei krótkie i zwięzłe. Wszystkie łączy
jedno – oscylują wokół wampira. Niestety, autor nie uwzględnił
jego punktu widzenia, nad czym ubolewam. Spojrzenie na sytuację
okiem prawdziwego krwiopijcy mogłoby byś smakowitym kąskiem. Ale
jestem w stanie to zrozumieć, powieść powstała ponad 100 lat
temu, gdzie nikt nie pomyślałby pewnie o tym co robi się z
wampirami we współczesnej literaturze. Wampir był wynaturzeniem,
może trochę bardziej dostojnym, ale potworem – a z potworami się
nie rozmawia. Proste, prawda?
Historię Hrabiego Draculi zna prawie każdy, jeśli nie bezpośrednio z książki, to z licznych ekranizacji czy kontynuacji tego motywu. Dzisiaj „Dracula” Brama Stokera nie zaskakuje już tak jak na początku XIX wieku, ale warto po niego sięgnąć dla niesamowitego klimatu. Od pierwszych stron czułam grozę i aurę tajemniczości. Niezbadane tereny Transylwanii, stare zamczysko, a w nim tylko jeden mieszkaniec... to wszystko działa na wyobraźnię. W końcu, nie bez powodu powieść zalicza się do nurtu literatury gotyckiej. Bo o fantasy wtedy jeszcze się nie słyszało. Dopiero z czasem opowieści fantastyczne rozwinęły skrzydła, a rzesze czytelników uznały, że „Draculę” należy zaliczyć do Listy Fantasy Wszech Czasów. Czy słusznie? Pytanie zostawiam bez odpowiedzi. Za to z całą pewnością stwierdzam, że nie wyobrażam sobie fantastyki bez prawdziwych wampirów.
Kiedyś jak szalona czytałam książki, w których główne bohaterki związywały się z wampirem. Czasem ten zwykły, nijaki wampir mi nie wystarczył, więc sięgnęłam po "Draculę". Mi osobiście bardzo się podoba i uważam, że każdy powinien sięgnąć po ten klasyk. ;)
OdpowiedzUsuńDzięki za komentarz :)
UsuńCieszę się, że nie poprzestałaś na wampirzych romansach, tylko poszłaś krok dalej, w stronę klasyki :D