„Lew, czarownica i stara szafa” ilustracja Pauline Baynes |
Pierwszy
tom wydano w Wlk. Brytanii w 1950r. Do Polski „Opowieści...”
trafiły w 1987r. Od tego czasu wydanie wznawiano dwukrotnie,
ostatnio przy okazji premiery ekranizacji pierwszej części (w
2005r.). Całość liczy sobie siedem tomów.
Czy jest ktoś kto nie słyszał o Lewisie i jego „Opowieściach z Narnii”? Czytałeś książki? Może oglądałeś film? Nawet jeśli nie, to jestem prawie pewna, że ten tytuł brzmi przynajmniej znajomo. Toż to bajki dla dzieci, powiecie. Można wspomnieć z sentymentem jak będąc szkrabem, słuchało się z zapartym tchem opowieści czytanych przed snem. Wspomnieć, powiadacie? Mam na to inną odpowiedź. Zamiast wspomnieć – powrócić. I odkryć na nowo.
Przyznaję,
że czytając nie miałam okazji wspominać, w dzieciństwie nikt nie
wtajemniczył mnie w Narnię. Czy żałować, czy nie, próżne
rozważania. Zostanę przy tym, że cieszę się z małej iskierki,
która rozpaliła w mojej głowie myśl „Przeczytaj całą Narnię
i dowiedz się w końcu o co tam chodzi!”. Po długiej fazie
zbierania się w sobie, przyszedł czas na działanie. Jestem po
lekturze dwóch pierwszych tomów i na pewno na tym nie poprzestanę.
Już
spieszę wyjaśniać, dlaczego z takim przekonaniem zachęcam do
powrotu. Sprawa jest prosta. Narnia to powrót do dzieciństwa,
takiego, w którym wierzy się jeszcze, że w szafie rzeczywiście
może znajdować się magiczna kraina, a fauny chętnie zapraszają
małe dzieci na herbatę. I takiego, w którym dobro zwycięża zło
(to swoją drogą cecha często spotykana w powieściach z tamtego
okresu – dla porównania „Pieśń Lodu i Ognia”, gdzie nie
dość, że trudno określić moralność bohaterów, to jeszcze
dobre postępowanie w żaden sposób nie gwarantuje wygranej).
Dobrze, rozumiemy, można powspominać piękną literaturę
dziecięcą, ale przecież to miała być blog o fantasy. Otóż
właśnie, przechodzę do sedna, „Opowieści z Narnii” to
najprawdziwsze fantasy. Fantasy wręcz kanoniczne (4 miejsce na
liście must read Sapkowskiego). I nie przeszkadza to w żaden
sposób w zajmowaniu przez nie zaszczytnego miejsca pośród klasyków
literatury dziecięcej.
Tytułowy lew Aslan, kolejna ilustracja Pauline Bayens |
Nie
zagłębiając się w szczegóły fabularne, historia opiera się na
motywie tzw. „zamkniętych drzwi” czyli istnieniu alternatywnego
świata, do którego można się przenieść w określonych
okolicznościach. Nie da się ukryć oczywistych analogi biblijnych,
będących wynikiem przekonań autora. Spotkałam się też z
interpretacją, według której każdy z siedmiu tomów symbolizuje
jeden z grzechów głównych. Poszukiwania różnych motywów i
ukrytych znaczeń to właśnie to co lubię najbardziej, a z
„Opowieściami z Narnii” pod tym względem nie można się nudzić.
Dlatego z całych sił polecam serię Lewisa także dorosłym
czytelnikom. Po to, by w, z pozoru prostej historii dla dzieci,
odkryć drugie dno.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz